Przedwiosenna przejażdżka


Uruchomiłem dziś rower. Taka piękna pogoda. Obudziło mnie wiosenne słońce i rozświetlony błękit nieba wlewający się do mojej sypialni. A ponieważ miałem pewne urzędowe sprawy w mieście, postanowiłem wyciągnąć mój rower - ostatnio używany chyba w listopadzie. Odwiedziłem serwis, żeby wycentrować koło i oglądając w tym czasie ofertę sklepu rowerowego podjąłem chyba decyzję o kupnie nowej "dwukółki". Moje obecne magnum ma już chyba około 15 lat!
Przejechałem się do dzielnicy Sosnowca, która nosi nazwę Dębowa Góra. Nad Czarną Przemszą, wśród wysokich topoli i rozłożystych płaczących wierzb. Serce się ścisnęło, bo tymi właśnie uliczkami, tym mostkiem nad Przemszą, wśród tych widoków i fasad kamienic około 30 lat temu wędrowałem codziennie z mamą do przedszkola. Robię się chyba sentymentalny, ale być w tych okolicach (a dawno tu nie byłem) to jakby cofnąć się do krainy dzieciństwa, gdzie istnieją moje "archetypy" rzeki, mostu, podwórka, garażu, basenu, rozdwajającej się ulicy itd. Gdy mama czytała mi Baśnie Andersena to w mojej wyobraźni akcja tych pięknych opowieści działa się w tych właśnie sceneriach. Mieszkałem przez pierwsze cztery lata mojego życia na dawnej ulicy Białego, dziś Franciszkańskiej. W Instytucie Geologicznym. Tata był geologiem, dostał mieszkanie w sosnowieckim instytucie (bo u nas jest Wydział Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego) i stąd się wziąłem na zagłębiowskiej ziemi, w Aldrajchu. Nikt z mojej rodziny nie mieszkał wcześniej w dawnej Kongresówce, bo po mamie jestem ze Śląska, a po tacie z Galicji.
Taką to podróż w krainę dzieciństwa przeżyłem dziś dzięki mojemu wysłużonemu rowerowi...

P.S. Zdjęcia robiłem moim nowym eLGikiem. Całkiem niezłe zdjątka jak na komórkę, prawda?

Komentarze