Nadia i Fiodor


Jestem ojcem chrzestnym. Ale nie tylko Mateuszka i Franciszka. Mam też "chrześnicę". To kizia-mizia, koteczka fajniutka o wdzięcznym imieniu Nadia. Kotka Iwonki i Sebastiana, fajnych ludzi, którzy są moimi sąsiadami zza miedzy blokowego podwórka, a których poznałem dopiero AD MMIX. Ich starszy kocurek, Fiodor, ma od zimy tego roku kompankę swej syberyjskiej rasy. I kilka miesięcy temu, gdyśmy z Rózią kocię oglądali, Wasz ulubiony blogger znalazł dla niej imię. W ten sposób stał się międzygatunkowym "chrzestnym", a kizia stała się Nadziejką. Nadia pasuje chyba do kota rodem z rosyjskich mrozów. Fiodor i Nadia prezentują się na wczorajszych fotografiach (Nadia niewyraźna, bo ciągle się rusza)...



Po cichutku, cichuteńku, żeby Nadia nie słyszała, przyznam się, że ja to raczej psiarz niż kociarz jestem. Opowiem Wam kiedyś o Kalince...


Komentarze