Lætáre, Ierúsalem...



Wyrównaj do środka
Lætáre, Ierúsalem, et convéntum fácite omnes qui dilígitis eam: gaudéte cum lætítia, qui in tristítia fuístis: ut exsultétis et satiémini ab ubéribus consolatiónis vestræ.
Lætátus sum in his quæ dicta sunt mihi: in domum Dómini íbimus.

Wesel się, Jeruzalem! A wszyscy, którzy ją miłujecie, śpieszcie tu gromadnie. Cieszcie się i weselcie, którzyście się smucili, radujcie się i nasyćcie się z piersi pociechy waszej.

Uradowałem się, gdy mi powiedziano : Pójdziemy do domu Pańskiego.

Właśnie się kończy IV niedziela Wielkiego Postu. Nazywa się ją niedzielą Lætáre od tekstu powyższego introitu. Gdy kapłan rekolekcjonista, ojciec Zbigniew Górecki SI (słuchałem dziś rekolekcji parafialnych u św. Tomasza na sosnowieckiej Pogoni), czytał dziś z Ewangelii przypowieść o "Synu Marnotrawnym" (którą powinniśmy raczej nazywać przypowieścią o "Dobrym Ojcu"), przypomniała mi się piękna dalekowschodnia opowieść, którą usłyszałem kiedyś w Taizé. W opowieści tamtej mamy podobną sytuację - syn odchodzi od kochającego ojca, zabiera swój dział majątku i wszystko trwoni. W tej buddyjskiej historii syn z biedy popada w niewolę i dostaje się na ciężkie roboty w głębokiej kopalni. A kochający ojciec rusza na poszukiwanie syna i odnajduje go w brudzie i ciemności kopalnianych głębin, żeby go uściskać, powiedzieć mu, jak bardzo tęsknił i jak mocno kocha i wydobyć go z niewoli...

Czytam ostatnio potwornego gniota pseudoreligioznawczego, czyli Białą Boginię Roberta Gravesa. Wyznanie wiary w boginię-matkę, które oparte jest na rzekomym objawieniu, a wspiera się na prawdziwym misz-maszu różnych idei, skojarzeń, pseudohistorycznych dywagacji oraz na etymologiach ludowych, które urągają rozsądkowi. Graves przechodzi od religii do religii, od idei do idei. Nie ma tam przestrzeni geograficznych i czasowych. Wszystko łączy się w umyśle poety w jedno - świat religii celtyckich, klasycznych i idee judeo-chrześcijańskie. Kiedyś czytałem jego Króla Jezusa, istną matkę herezji, które dziś znajdziecie w dziełach od Świętego Graala, świętej krwi po kryminały Dana Browna. Biała Bogini ukazuje pełne tło tamtych historii. Myślę, że warto dziś poznawać tego typu książki. Są niczym szczepionka przeciw bardziej subtelnym herezjom, które wsączają się w umysły współczesnych poprzez kulturę masową. Gdy usłyszymy ten bełkot w pełnej jego marności i głupocie, łatwiej potem uchronić wyobraźnię i pamięć.

Ten Wielki Post przeżywam mając w pamięci ciekawą książkę Gaimana pt. Amerykańscy bogowie. Ci amerykańscy bogowie to raczej amerykańskie demony, które tak bardzo przypominają demonicznych bożków naszej polskiej współczesności: bożka politycznej poprawności, bożka medialnego, bożka hedonizmu i posiadania, bożka lubieżności itd.

Po lekturze Ewodkimowa (Sztuka ikony, teologia piękna) oraz Iriny Jazykowej (Świat ikony) lepiej zrozumiałem znaczenie ikon. Szukam teraz w sztuce sakralnej Zachodu wyobrażeń graficznych, które mogą być oknem na Wieczność. Może macie jakieś kandydatury? U Jazykowej (ale i Ewdokimowa) poczytałem też o historii ikonostasu, który rozwinął się z przegrody ołtarzowej świątyń bizantyńskich, tzw. templonu. Na Zachodzie ten element świątyni wyewoluował w tzw. balaski, które zniknęły z naszych kościołów po Soborze Watykańskim II. I chyba jednak moja świątynia to kościół bez tych przegród, które fizycznie oddzielają prezbiterium z ołtarzem od nawy, w której przebywają podczas Mszy wierni. Uwielbiam wystrój dawnych kościołów i współczesnych cerkwi i rozumiem symbolikę tradycyjnego Domu Bożego. Doceniam historyczne formy liturgiczne i architektoniczne, ale jednocześnie rozumiem i kocham to, co Kościół daje nam dziś. Novus Ordo, nowe formy architektoniczne, nowa sztuka sakralna - wszystko może być dobre, święte i prowadzące ku Chrystusowi o ile jest sprawowane godnie, z dbałością i szacunkiem, umiłowaniem piękna i rozwagą. Kolejna książka na Wielki Post to Duch liturgii kardynała Ratzingera, dziś naszego Ojca Świętego - w pełni utożsamiam się z jego dążeniem do oczyszczenia naszych kościelnych obyczajów...


Komentarze

  1. Na Zachodzie od czasów Średniowiecza nie ma sztuki sakralnej. Jest tylko religijna. Stąd trudno znaleźć odpowiedniki ikon. I stąd takie zainteresowanie ikoną obecnie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz