W moim domu czeka się w Wigilię na Dzieciątko. Pamiętam, że to Dzieciątko ma saneczki i dzwoneczek, którym dzwoni, gdy staje w drzwiach, a rodzice albo dziadkowie odbierają od niego prezenty. Tymczasem dzieci siedzą troszkę przerażone w pokoju, w którym jest choinka. Potem Dzieciątko odchodzi, a starsi wnoszą prezenty... Oczywiście na otwarcie prezentów czeka się niesamowicie długo i trzeba przedtem zjeść wieczerzę. Cierpienie, a potem wielka RADOŚĆ! Tak ma być. Taka świąteczna eukatastrofa...
Dopiero niedawno dowiedziałem się, że Dzieciątko – wbrew powszechnej na Górnym Śląsku opinii – to nie Dzieciątko Jezus, ale jakby Jego wysłannik, taki złotowłosy Aniołek (i dlatego pewnie mówi się też u nas o Aniołku). W Czechach i południowych Niemczech nasze Dzieciątko to często złotowłosa dziewczynka, która wygląda tak (tak ja sobie Je wyobrażałem i wyobrażam):
Ale też tak:
Komentarze
Prześlij komentarz