O powstaniu cerkwi przy ul. Kilińskiego zadecydował... wypadek kolejowy, w którym zginęło czworo dzieci dyrektora sosnowieckiego Urzędu Celnego (komory celnej) Włodzimierza Diebila. Tragicznie doświadczony przez życie dyrektor, stał się promotorem akcji budowy świątyni prawosławnej dla osiedlonych w Sosnowcu rodzin rosyjskich urzędników: administracji, kolei, komory celnej, wojska, policji, żandarmerii i straży granicznej. Na działce ofiarowanej przez Kolej Warszawsko - Wiedeńską, stanęła po 15 miesiącach budowy cerkiew pod wezwaniem męczennic: Wiary, Nadzieji, Luby i Matki ich Zofii. Świątynia została poświęcona w listopadzie 1889 r., przez biskupa Lublina Fławieja. Osiem dzwonów ufundował przemysłowiec niemieckiego pochodzenia, Henryk Dietel. Dębowy ikonostas sponsorowali także przemysłowcy pochodzenia niemieckiego, bracia Ernst i Franz Schőn. Początkowo nabożeństwa odprawiali tu duchowni z Granicy, Olkusza i Częstochowy, ale po kilku miesiącach powstała parafia z proboszczem ks. Janem Lewickim (Joan Lewickij). W 1891 r. oddział straży granicznej z Częstochowy podarował cerkwi ikonę Matki Boskiej Częstochowskiej. W cerkwi możemy zobaczyć także, wykonaną w Moskwie w pracowni Głazunowa, ikonę przedstawiającą cztery patronki świątyni. Naszą uwagę zwróci też zapewne ikona Matki Boskiej Kazańskiej i św. Barbary - patronki górników (...).
Cerkiew przy Kilińskiego nie była cerkwią jedyną w moim mieście. Obok mojego liceum im. Emilii Plater znajdowała się piękna cerkiew p.w. św. Mikołaja. Zburzono ją po I wojnie światowej jako symbol władzy rosyjskiej. Dziś żal takiej pięknej budowli...
Trzecia sosnowiecka cerkiew p.w. św. Katarzyny znajdowała się na Maczkach. Rozebrano ją w latach 50. XX w. Грустно...
Świetny blog, Galu! Naprawdę - notki w Twoim wykonaniu to smakołyki :) Uwielbiam sposób w jaki piszesz. Będę Cię czytał regularnie, bo warto :)
OdpowiedzUsuńArath, bardzo Ci dziękuję za komentarz. A ja dodałem Twój blog do ulubionych. Pozdrawiam Cię serdecznie!
OdpowiedzUsuńDziś być może wpadnie Tom Goold z Service Packiem - wtedy będę mógł w końcu przenieść do bloga relację z pobytu w Palestynie.