Ostatnia Cziornaja Zorja


Wczorajszej nocy Cziornaja Zorja zaćmeczyła na niebie po raz ostatni. Już pisało się wcześniej o fenomenie tego niezwykłego dzieła. Lód Dukaja. Skończyło się. Dokonało się. Się smuci się. Bo byłaż to przygoda niezwykła. Język niezwykły. Dukajowe dzieło zmienia człowieka, zmienia świat wokół niego, zmienia relację z rzeczywistością i czasem, z Historią. Jest się czy się nie jest? Czyta się, czy się nie czyta?

Dowiedziało się wiele o trójwartościowej logice, o wizji apoliteicznej, o niezwykłych warunkach życia na Syberii, o epoce potunguskiej w dokonanej-niedokonanej rzeczywistości. Poznało się świat, w którym Wojny Wielkiej nie było, w której Rewolucji nie było, w której Polski nie ma. Spotkało się persony historji wielkiej, które w innych zgoła okolicznościach od znanych tu i teraz występować musiały. Poznało się czym jest ćmiatło i ćmiecz, jak ćmieczek używać, jak obchodzić lutego i jak do soplicowa nie zbliżyć się. Wie się już w końcu czym jest tungetyt i zimnazo, kim są japończyki, otiepielniki i ljedniacy.

Podziwia się pana Jacka Dukaja. Nie raz się tęskinić będzie się za tym w jego dziele wykreowanym światem. I się chętnie posłucha nie raz się ciakawej radjowej audycyi z owego autora udziałem. Zaprasza się usilnie moich drogich czyteników i do lektury Lodu i do odwiedzenia witryny przeciekawej pana Dukaja.

Komentarze