Radość



Świętowanie na dwa tysiące dziewięć fajerek! Na szczęście mój blogowy kompan wspólnej sprawy, Arseniusz Studyta, ma na to usprawiedliwienie, gdy pisze, że świąteczne obżarstwo jest antycypacją uczty eschatologicznej. Święta u moich przyjaciół, Guczów z Góry Kalwarii, to zawsze najradośniejszy, najobfitszy, najjaśniejszy czas. Pozwólcie, że wymienię same potrawy z wigilijnego stołu... Śledzie z grzybami, rosół rybny, grzybowa, siemieniotka, dorada na oliwie z ziołami, pieczone ziemniaki, krewetki, kapusta z grzybami, kapusta z grochem, mnóstwo ciast, pierników, smakołyków, do tego kompot z suszonych śliwek, moczka. Zaś po pasterce nasza tradycyjna już uczta szynkowo-chrzanowa wzmocniona kielichem dobrego grzańca. Nie będę  pisał o dzisiejszym śniadaniu... z litości. Piękne są te Święta - czas rozmów, czas wspólnych kościelnych celebracji (wczoraj i przedprzedwczoraj byłem na wczesnoporannych roratach po raz pierwszy od czasów dzieciństwa. Wstawanie na 6.00 to heroizm, a dzieci moich przyjaciół były na wszystkich roratach w tym Adwencie), czas radości z Narodzenia naszego Pana.

Radosnych Świąt! 

Komentarze

  1. Gwoli ścisłości autorem tego usprawiedliwienia jest Dante nie ja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Teorosie, życzę Ci błogosławionych Świąt Narodzenia Pańskiego. :-) Dzięki za sprostowanie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz