Terra Sancta, cz. 3

Trzecia część mojej relacji z lutowej pielgrzymki do Ziemi Świętej, do Izraela i Jordanii. Poznaj też część 1 oraz część 2. Brak polskich liter spowodowany jest tym, że relacja pisana była na smartphonie.


Dzien 5

Poniedziałek, 4 lutego 2008

Po wczesnym sniadaniu pakujemy bagaze, wyprowadzamy sie z hotelu i udajemy sie na msze do nazaretanskiego kosciola sw. Jozefa. Znamy już te swiatynie z pierwszego naszego dnia w Nazarecie. O 9.15, z opoznieniem zwiazanym z niezdyscyplinowaniem jednej z pan ruszamy nad Jordan do miejscowosci Yardenit. Tam protestanci baptysci, majac dostep do rzeki, w ktorej chrzcil Jan Chrzciciel, urzadzili swój osrodek chrzcielny. Odwiedzimy go, żeby zanurzyc sie w wodach Jordanu. Jadac mijamy wzgórze, z którego oburzeni mieszkańcy Nazaretu chcieli zrzucić głoszącego Dobrą Nowinę Pana Jezusa, osiedle zydowskie w Gornym Nazarecie, potem znaną nam już Kane Galilejska.


Z okna autokaru: wzgórze niedoszłego stracenia naszego Pana i paskudne osiedle żydowskie

W rytmie Godzinek zmierzamy na wschod ku Tyberiadzie i ku ujsciu Jordanu do Genezaret. Slonce mocno grzeje przez szybe. Jezioro i wzgorza na widnokregu pokrywa nejdelikatniejszy muslin mgiel. Paruje nasaczona niedawnymi deszczami ziemia. Niebo przeczyste. Wybralismy dobra pore, ale mamy tez sporo szczescia. Poczatek lutego to nie jest zwykle najbardziej pogodny okres w Izraelu. Nie chciałbym być w swojej skorze gdyby padalo i było zimno.

Malo mamy kontaktu z zydowska wiekszoscia mieszkajaca w tym kraju. Dotychczas w miejscach pielgrzymkowych spotykamy raczej arabskojezycznych Palestynczykow - muzulmanow i chrzescijan. To oni prowadza nasze hotele, sprzedaja nam pamiatki, kieruja pojazdami, ktore pomagaja nam sie tutaj przemieszczac. Napotkani w Izraelu Zydzi to glownie policja, wojsko, urzednicy i mieszkancy chronionych i odseparowanych osiedli. A zatem jako pielgrzymi patrzymy na ten swiat troche z perspektywy Palestynczykow - ograniczonej w prawach mniejszosci...

Zjezdzamy z glownej drogi ku Jezioru Genezaret. W oddali, na drugim brzegu widzimy kraine Gilead. To tam mieszkali Gerazenczycy. Opetany z dzisiejszej Ewangelii mieszkal wsrod tych wlasnie wzgorz. Za kilka dni, odwiedzając Jordanię, odwiedzimy tamte miejsca. Posrod gajow palmowych docieramy do parkingu w Yardenicie.

Odwiedzamy skryty w cieniu drzew pawilon i dochodzimy do murowanego baptysterium na brzegu Jordanu. Rzeka jest tutaj dosc plytka, koryto waskie, oba brzegi porasta bujna zielen.


Niezwykłe, bo zielone brzegi Jordanu; w ośrodku chrzcielnym baptystów

Wraz z grupa slucham Ewangelii o Chrzcie Panskim a potem wspolnie odnawiamy przyrzeczenia chrzcielne. Jak sie okazalo, nasza wizyte nad Jordanem nagrano na DVD. Wychodzac z centrum w Yardenicie można zakupic taka wlasnie pamiatke. O 10.30 ruszamy dalej. Zmierzamy wzdluz Jordanu na poludnie. Naszym celem Jerycho. Zielone wzgorza, ktore mijamy były swiadkiem biblijnej bitwy opisanej w Pierwszej Ksiedze Samuela. To okolice Endoru, gdzie mieszkala wrozbitka wieszczaca Saulowi. To okolice Gileadu, gdzie Izraelici walczyli z Filistynami. Po prawej kibuc - budynki wygladaja biednie, jak w sowieckich kolchozach, ktore znam z Ukrainy. Zachwyca zielen, bujna szmaragdowa tkanina traw, kielkujacych upraw i bogatych sadow. To tutaj znajduje sie biblijne wzgorze Gilboa. To tu jest Bet Szean i Jadesz. Historia z 1 Sm jest okazja do refleksji nad grzechem wrozbiarstwa i samobojstwa. A wawoz Jordanu kryje sie w oddali po lewej. Uzyznia on cala zielona doline. Zmierzamy jedna z glownych drog, którymi dorosli Zydzi wedrowali na swieta z Galilei do swiatyni w Jerozolimie. Druga, alternatywna droga biegla przez Samarie. Dzis ta czesc Autonomii Palestynskiej należy do niebezpiecznych regionow Bliskiego Wschodu. Ks. Adam opowiada nam o odmiennosci Samarytan od Zydow, o synkretycznych wierzeniach samarytanskich i w zwiazku z tym o tle spotkania Pana Jezusa z Samarytanka.

Przejezdzamy przez Bet Szean. Wzgorza nie są już tak zielone. Coraz blizej Pustynia Judzka. Po prawej na zachodzie gory Samarii. Ksiadz czyta z Ewangelii o Sychar i o spotkaniu Jezusa z Samarytanka. Wzgorza Gilboa lagodnie faluja na widnokregu. Są nagie, kamieniste, porosniete kepkami sucholubnej roslinnosci.


Suche tereny w okolicach Jerycha, żydowski check-point

Wjechalismy na tereny Autonomii Palestynskiej. Minelismy check point. Kontrola odbywa sie tylko wtedy, gdy wjezdza sie z Autonomii do Izraela. Przewodnik opowiada nam o strukturze i statusie politycznym tego obszaru. Są w Autonomii miejsca o roznym stopniu niezaleznosci. Znajduja sie tu kontrowersyjne osiedla zydowskie - kosc niezgody miedzy Zydami i Palestynczykami. Ksiadz opowiada o tradycjach dotyczacych pochowku Jozefa patriarchy. Nie wiadomo czy Jozef spoczal w Sychar czy w Grocie Patriarchow Makpela w Hebronie. Mijaja nas opancerzone auta terenowe armii izraelskiej. Straszy ciezki karabin maszynowy na dachu gazika. Przed nami coraz suchsze obszary. Zblizamy sie do Pustyni Judzkiej. Ks. Jan zaczyna modlitwe rozancowa.



Na Pustyni Judzkiej

W rytmie dziesiatek rozanca znalezlismy sie w zupelnie innym swiecie. Olbrzymie dlonie ulepily z jakby z gliny, kamieni i piachu suche, nagie, zlowieszcze gory. Wszystko w brazach, burosciach i odcieniach zolci. W dali widac Morze Martwe. Jestesmy w najglebszej na ziemi depresji i dojezdzamy do Jerycha znanego jako najstarsze miasto na swiecie. Jerycho znane jest jako Miasto Palm. Klimat suchy, ziemia sucha. Mijamy posterunek izraelskiej armii, potem posterunek zolnierzy palestynskich i wjezdzamy do miasta. Tu dzialal Pan Jezus. Pierwszy cel to sykomora, z ktorej Zacheusz wygladal Mesjasza. Palestynskie zabudowania wygladaja bardziej niż biednie. Arabowie nie zwracaja uwagi na porzadek, na estetyke swojego otoczenia. Kobiety w burkach, mnostwo sklepow, chaos na ulicach. Nikt nie uzywa kierunkowskazow, nikt nie trzyma sie zadnych przepisow. Gesta zabudowa, smieci, nieporzadek.

Dojezdzamy do restauracji i sklepow. Panie chetnie kupuja kosmetyki z mineralami z Morza Martwego. Najdrozsze ale i najlepsze są te firmy Ahawa ('Milosc'). Pyszne palestynskie dania. Na malych talerzykach salatki, pasty, oliwki, kawalki miesa z grilla. Potem wnoszone są talerze z szaszlykami. Na koniec knafi - ciastko ze slodkim serem. Również kawa oraz argili - fajka wodna o owocowym smaku.


W Jerychu: arabskie przysmaki,
sykomora Zacheusza (podobno oryginalna, ma 2 tys. lat)

Potem podjezdzamy pod Gore Kuszenia. Z dolu ogladamy przyklejony do tej dramatycznej gory klasztor prawoslawny sw. Jerzego Koziby. Tam wysoko w gorze znajduje sie grota, w ktorej Pan Jezus miał być kuszony przez diabla. Dziś zadziwia nas prawosławny klasztor wokół groty, w której miał pościć Pan Jezus. Ksiadz Adam czyta z Ewangelii opis kuszenia naszego Pana.


Ksiądz Adam czyta Biblię przy Górze Kuszenia; klasztor na zboczach góry

Jadac dalej przez okna autokaru ogladamy ruiny najstarszego Jerycha. Widzimy je jako tell, czyli wzgorze kryjace mury. Potem zmierzamy do slynnego Qumran. Ogladamy ruiny osady antyswiatynnej sekty z czasow Pana Jezusa, potem idziemy na film o essenczykach z Qumran.



W Qumran, w tle Morze Martwe; ruiny osady w Qumran;
grota, w której znaleziono słynne zwoje; panorama Morza Martwego

W koncu o 15.00 ruszamy nad Morze Martwe. Polgodzinna podroz przez Pustynie Judzka i oczekiwanie, co tez nas czeka nad brzegiem tego niezwyklego zbiornika slonej wody, ktory lezy 400 m ponizej poziomu morza, w najglebszej na ziemi depresji. Docieramy na parking przyjemnej nadmorskiej restauracji z przebieralniami. Po przygotowaniu sie do kapieli schodzimy po drewnianych stopniach w dol. Ciemny piasek, duzo kamieni. Woda ciepla. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby sie zanurzyc. Morze Martwe to jeden z najbardziej zasolonych zbiornikow wodnych na swiecie. Nie da sie tu utopic - zapewnia nas ks. Adam. Czyzby? Sympatyczna pani Brygida bardzo chciala zobaczyc jak to jest być wypartym przez slona wode. Z pomoca pani Marzeny kladzie sie na plecach w gorzkiej od soli wodzie.

- Glowe mi ciagnie w dol! - zakrzyknela nie umiejac utrzymac glowy nad powierzchnia. Kurczowo trzyma sie towarzyszki. Jej kragle cialo dryfuje jak boja, a ona nie umie opuscic nog do dna. Lapie sie Marzeny jeszcze bardziej kurczowo, lapie ja za glowe, wlosy, wciaga jej glowe pod wode. Marzena traci grunt pod nogami, znika pod najbardziej slona powierzchnia morska na swiecie! Interweniujemy. Odrywamy spanikowane kobiety od siebie. Ratujemy. Tak oto uchronilismy Morze Martwe przed utrata renomy miejsca, w którym nikt sie jeszcze nie utopil.


Sielanka nad Morzem Martwym: plaża oraz radości morskiej kąpieli

Ruszamy do Jerozolimy. Czeka na nas hotel "Seven Arches", czekaja nowe, wygodniejsze niż w Nazarecie pokoje, czeka obfity, hojny, bogaty bufet. Jadac przez gory Pustyni Judzkiej mijamy miejsce, gdzie wedlug tradycji dobry Samarytanin uczynil dzielo milosierdzia opisane przez Pana Jezusa. Nazywa sie to miejsce dzisiaj Gospoda Dobrego Samarytanina. Po lewej stronie szosy widzimy kosciolek niedawno odnowiony, ale niedostepny dla naszego autobusu. Pojawiaja sie biedniutkie osady Beduinow. Pani Brygida odzyskawszy sily po przygodzie w Morzu Martwym, pyta gdzie Beduini maja szpitale, szkoly i banki... Usmiechamy sie.

Przed Jerozolima widzimy Betanie tak bardzo zwiazana z zyciem Mistrza (będziemy tam za kilka dni). Droga ciagle pnie sie w gore do Jerozolimy. Swiete Miasto znajduje sie na wysokosci 720 m n.p.m. W koncu docieramy do celu. W wygodnych pokojach jestesmy o 17.30. Boje hotelowi przynosza nasze bagaze. Po dobrej kolacji, po interwencjach dotyczacych usterek spotykamy sie w sali, ktora sie nazywa "Grota Oliwna".

Dzien 6

Wtorek, 5 lutego 2008

6.30 pobudka (choc już o 5.00 obudzili nas muezini z minaretow okolicznych meczetow); 7.00 sniadanie (bardzo smaczne - zachwycalem sie dobra chalwa), 8.00 wyjazd (ksiedza Adama odbieramy pod kosciolem Getsemani). Jadac ulicami starej Jerozolimy mijamy Doline Jozafata, mury Jeruzalem. Ksiadz Adam mowi o siedmiu bramach Swietego Miasta. Mijamy tez Syjon i Doline Gehenny. Patrze na liczne koscioly, zbory, szkoly i hotele przeroznych chrzescijanskich obrzadkow i wyznan. O, po prawej zbor prezbiterianski ze szkocka flaga sw. Andrzeja. Powoli z modlitwa i piesnia na ustach opuszczamy Jerozolime. Zmierzamy do Betlejem. Z okien autokaru obserwujemy klasztor prawoslawny sw. Eliasza, kosciolek Syntagma (miejsce gdzie miala odpoczywac Maryja), sciete wzgorze, do którego przylegal palac Heroda zwany Herdionem. Przez check point (- Oni są glupi, stoja tu dla zabawy - mowi o izraelskich mlodziutkich zolnierzach i zolnierkach nasz kierowca) wjezdzamy do Betlejem. Rzymianie na miejscu Narodzenia zbudowali swiatynie Adonisa. Dzis w tym potwierdzonym od II w. miejscu narodzin Pana Jezusa wznosi sie bazylika, ktora za chwile odwiedzimy. Betlejem lezy wsrod wzgorz. Mnostwo tu kosciolow i meczetow, a do Groty narodzenia pielgrzymuja i chrzescijanie, i bedacy tu wiekszoscia muzulmanie. Pan Jezus przez islam jest uznany za proroka.

Nie sposób opisac Bazyliki Narodzenia w tych kilku zdaniach, na ktore pozwala ten skromny edytor. Kosciol Narodzenia to starozytna swiatynia, dzis przede wszystkim w rękach Kosciola prawoslawnego. Smugi swiatla wpadajace przez male okienka, piekne mozaiki, pradawny ikonostas. Grube mury, ktore slyszaly modlitwy chrzescijan od czasow starozytnych. W podziemnej kaplicy sw. Hieronima mamy msze. Jaka przyjmuje postawe wobec moich grzechow? Oto temat dzisiejszego kazania ks. Jana. Kaplan nawiazuje do historii Absaloma, ktora czytano dzis w Liturgii Slowa. Jeżeli kocha sie prawdziwie to nie da sie swiadomie ranic kochanej osoby. Milujacy nie chce zranic milowanego. Bog pokazuje prawde grzechu: grzech prowadzi do smierci. Od jutra zaczynamy post. Będziemy szukac korzenia swoich grzechow. To piekne, ze liturgii przy Grocie Narodzenia towarzysza nasze polskie koledy. Spiewamy Bozej Dziecinie obok Jej zlobka. Po mszy ojciec Franciszek z franciszkanskiego zakonu braci mniejszych przekazuje nam kilka slow. Mowi o lasce przybycia do Betlejem, do Domu Chleba, mowi o innych polskich grupach, ktore w czasach niebezpiecznych nie mogli tu przybywac. Pielgrzymi z innych krajow boja sie jeszcze tu przybywac. Polacy byli w zeszlym roku najliczniejsza narodowoscia, ktora tu pielgrzymowala. Zabawne, franciszkanin nie wie, ze nasza grupa do "Niemcy". Mowi, ze Polacy tym roznia sie od Niemcow, ze zapozycza sie, ale odwaza sie tu przyjechac. Niemcy maja pieniadze, ale zwycieza wygoda i strach. Wczoraj było tu piec grup z Polski. Dzis cztery. To bardzo duzo! My jestesmy na pielgrzymce, ale bywaja tu tez polscy turysci bez kaplana, którzy wyrywaja sie na dzien z wczasow w Egipcie. Im szczególnie sluzy ojciec Franciszek. Piekna postac wiekowego zakonnika, ktory wciaz jest w Betlejem dla nas. W Ziemi Swietej jest ponad 20 polskich franciszkanow. Ojciec zaprasza nas, zebysmy byli misjonarzami w naszych rodzinach.

Okazuje sie, ze nasza msza miala miejsce w dawnym mieszkaniu sw. Hieronima, ktory Septuaginte przelozyl na lacine. Ten przeklad Biblii znamy jako Wulgate. Na tutejszej mozaice widzimy towarzyszy sw. Hieronima - sw. Paule, sw. Eustochium. Przez inne kaplice-groty idziemy teraz do Groty Narodzenia.

Niezwykle przezycie. Uczucia zwyciezaja, ogarnia nas wzruszenie, w oczach pojawiaja sie lzy. Stoimy tam, gdzie mieszkala brzemienna za sprawa Ducha Sw. Maryja-Miriam. Klekamy w miejscu Narodzenia, calujemy na kleczkach srebrna gwiazde, modlimy sie w miejscu, w którym znajdowal sie zlobek Pana Jezusa. Nie umiem tego wszystkiego opisac. Znalazlem sie jakby w nadrzeczywistosci. To jedne z najpiekniejszych chwil w moim calym zyciu. Jakby stac sie jednym z pasterze na swietej ikonie. Jestesmy w swiatyni obrzadku wschodniego. Piekny wystroj, atmosfera starozytnosci. Nie znajduje slow, żeby to opisac...

Zgubilem sie... Czekam obok wejscia do bazyliki. W koncu pojawia sie grupa. Byli w Grocie Mlecznej. Nie zaluje. Miałem wiecej czasu, żeby nacieszyc sie obecnoscia przy Grocie Narodzenia.

Potem jedziemy autokarem do sklepu z pamiatkami i na arabski posilek - tradycyjne falafel. Mam piekne prezenty dla najblizszych.

Przed 14.00 docieramy na Pole Pasterzy. Prawdziwie sielankowa atmosfera. Ogrod, wiele zieleni, kamienne murki, wreszcie groty, w których chronili sie noca pasterze. W nich kaplice. Siadamy tam, gdzie owej Nocy pasterze spotkali aniola. Ewangelia, koledy. Potem przechodzimy do jasnego wnetrza pieknej swiatyni nad grotami. I znowu koledy - prawdziwie bozonarodzeniowa atmosfera.

Około 15.00 wracamy do Izraela. Rozaniec. Weseli mlodzi zolnierze zydowscy wpuszczaja nas bez formalnosci. Wystarczy magiczne slowo Polonija. Jedziemy do miejsca zwiazanego ze sw. Janem Chrzcicielem, do Eyin Karem. Po drodze mijamy instytut Yad Vashem i las drzew Sprawiedliwych Wsrod Narodow Swiata.

Ein Karem to miejsce malowniczo polozone wsrod gor. Uroczy zakatek, swiezy podmuch wiatru, dobra wilgotnosc powietrza. Zbliza sie 16.00. Jestesmy już w cieniu gor. Stroma sciezka docieramy do kosciola Nawiedzenia, pieknej swiatyni w stylu wloskim. Stoi ona na miejscu studni, przy ktorej spotkala sie Maryja z Elzbieta. W murach nowych budowli sakralnych - kosciola dolnego i gornego - znajdujemy relikty z czasow antycznych i sredniowiecznych. Swiatynia zostala ozdobiona pieknymi freskami z XX w., ktore nawiazuja do wloskiego renesansu. Jest czas na czytanie biblijne i na modlitwe.

Schodzimy do centrum Ein Karem. Zmierzamy do kosciola w stylu hiszpanskim, ktory stoi nad grota narodzenia sw. Jana Chrzciciela. Zdobne blekitne plytki na scianach przywodza na mysl budowle w Hiszpanii i Portugalii. Konczymy zwiedzanie o 17.00. Piekny dzien zwiazany z okresem blogoslawionej ciazy Matki Bozej i z Narodzeniem Pana oraz urodzeniem sie sw. Jana Chrzciciela.

C.D.N.

Komentarze

  1. Zdjęcia z dnia szóstego jeszcze dziś wieczorem. Miłej lektury!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz